Archiwum 08 sierpnia 2009


sie 08 2009 Bez tytułu!!!
Komentarze: 1

Pewnego dnia wszystko się skończyło. Usiadła na krześle i zaczęła rozmyślać. Po co? Po co ma ona żyć? Zdała sobie sprawę, że nie jest już naiwnym dzieciaczkiem, ukochaną wnuczką, kimś komu można bezgranicznie ufać. Zrozumiała, że jest nikim. Ktoś kto kłamie, nie ma prawdziwych przyjaciół- to nikt.

Cały czas próbowała być dorosła... Z każdą nową rzeczą spróbowaną w jej życiu uświadamiała sobie, że staje się dorosła. Wiele razy myślała o miłości, tej której nigdy nie miała. Wielokrotnie była szczęściarą, która ma sielankę w życiu. To czemu teraz siedzi sama? Nie ma przy niej nikogo... Dlaczego? Nie ma się komu wypłakać. Nie ma jej kto przytulić.

Znajomi myślą tylko o imprezach, a nie o tym co się z nią dzieje. Ona jednak już wie, że nie ma po co żyć. Myśli: "Po co mam się uczyć? Kiedyś i tak skończę szkołę. Będę mieć pracę, może dom i rodzinę, ale i TAK UMRĘ. Może to przyspieszyć?"

Wydaje jej się, że im szybciej zaśnie, tym szybciej te męki znikną. Chce się bawić, ale sumienie jej nie pozwala. Chce umrzeć, ale rozum nie pozwala. Chce żyć, ale sama sobie tego zabrania. Więc siedzi dalej i powoli powieki jej opadają. Czuje ciepło... Chciałaby, by było to ciepło czyjegoś ciała, ale jest to jedynie jej kołderka. Ta, którą chciałaby być przykrywana do końca swych dni. Marzy o tym, by ta noc nie miała kresu...

Budząc się rano myśli, że Bóg znów kara ją kolejnym dniem nienawiści i spustoszenia. A, co najważniejsze- dniem bez miłości i ciepła drugiej osoby. Tak mocno chciałaby przestać być samotną.

Wychodzi ze szkoły i widzi swoje koleżanki idące za rączkę ze swoimi chłopakami. Myśli: "Jak ja im zazdroszczę!" Ale sama nie wie, czy chce tego samego... Ona jest po prostu inna... Sama się wzbrania. Wiecznie wszystko SAMA. To słowo ją rani, ale co może zrobić osoba zraniona własnymi czynami?

Wraca do domu, zjada coś i znowu siada na łóżku. Za oknem już zmrok, a ona znów pragnie poczuć czyjąś dłoń no swoich plecach... Znowu czuje ciepło. Mimo wszystko, jest jej dobrze. Dziś zrozumiała, że chce mieć kogoś komu mogłaby zaufać, lecz nie ma nikogo takiego na świecie. W każdym razie ona go jeszcze nie zna. Choć wielokrotnie zastanawia się nad tym, czy pozna kiedykolwiek kogoś, kto będzie tym odpowiednim do zimowych wieczorów. Ale to daleka przyszłość, która i tak może się szybko zakończyć. Znowu te myśli... PO CO?? PO CO?? PO CO?? Po co przeżywać znowu taki sam dzień? Nic nowego nie wnosi on do jej życia.

Jeszcze dwa dni temu myślała, że kocha. A dziś siedzi znów sama na łóżku i zastanawia się. Tak łatwo się poddaje. Jest niepewna. Boi się własnej natury. Może potrzebuje pomocy? Krzyczy: "Nienawidzę Was". Ale sama nie wie do kogo kieruje te słowa. Do rodziców? Przyjaciół? Nieprzebytej jeszcze miłości? Tak bardzo chce kochać, że ta miłość ją morduje. Pali od środka. Czy wszystkie nastolatki mają takie myśli? Zastanawia się czy zakończyć to raz na zawsze. Jedyne, co ją teraz może uratować to miłość. Stara się, ale nikt jej nie chce. Czuje się brzydka i niepotrzebna. Wzgardzona i poniżona. A jednak wciąż żyje! Jest wśród nas, co wieczór siada na swoim łóżku i czuje ciepło. Wie już, że nie chce schodzić z tego świata za szybko. Ale wie też i tego pragnie najbardziej, by wreszcie ten ktoś dostrzegł ją i pokochał, mimo iż on sam nie istnieje...

andzia9810 : :